zaczęło się od tego, że spróbowałam street art'u i co gorsza, spodobało mi się. a, że Michaśka istotą dość niecierpliwą jest, na wiosnę nie czekając pierwsze próby graficiarskie w swym pokoju podjęła już teraz. wszystko byłoby gitaśnie, gdyby nie fakt, iż Mader nie przypadły do gustu opary spreju unoszące się w moim pokoju, toteż Michaska dostała nakaz natychmiastowego wywietrzenia pokoju. finał? jestem chora. no zajebiście, ale
sztuka wymaga poświęceń.